Straż nocna, TERRY PRATCHETT

wtorek, 2 lutego 2010

Prędzej czy później musiał na mojego bloga trafić Terry Prachett. Czasami zastanawiam się czym byłaby fantastyka bez Świata Dysku...

 


O czym jest?
Wyobraźcie sobie monstrualnej wielkości żółwia, który przemierza Wszechświat dźwigając na swej skorupie cztery ogromne słonie, na grzbietach których leży On. Dysk. Niemożliwe? No cóż, wiele rzeczy wydaje nam się niemożliwe. Skoro jednak z powodu jakiegoś nieprawdopodobnego kaprysu losu powstała Ziemia i ludzie, skoro tak mało jeszcze wiemy o wszechświecie, skoro... no, jednym słowem: czemu nie?

Czemu nie stworzyć świata płaskiego jak naleśnik, gromadkę kłótliwych bogów, którzy teoretycznie powinni się nim zajmować, ale tego nie robią, całą armię Antropomorficznych Personifikacji (typu Śmierć, Wróżka Zębuszka, Wiedźmikołaj i inni tacy), kilkanaście różnorodnych krain, miast i państw (tylko i absolutnie przez przypadek w swej różnorodności przypominających, jako żywo, te ziemskie) w tym, oczywiście najważniejsze z nich, Ankh-Morpork? Dlaczego by nie zaludnić tego cudacznego miasta jeszcze bardziej cudacznymi postaciami: dobrze organizującą się społecznością imigrancką krasnoludów, trollowymi mafiami, eleganckimi wampirami, tolerowanymi w mieście odkąd założyły Ligę Wstrzemięźliwości, całą zgrają zombie domagających się swych praw również po śmierci, zadufanymi arystokratami, Nobbym Nobbsem (jedynym w swoim rodzaju), przybyszami z Klatchu, trochę drażliwymi na punkcie swojej religii, ale za to sprzedającymi z budek niedrogie, aromatyczne żarcie... 

Taak... Świat Dysku to świat przebogaty. W Straży Nocnej głównym bohaterem jest komendant Straży Miejskiej, Sam Vimes, którego błyskawiczną karierę mogliśmy prześledzić we wcześniejszych tomach. W tej powieści za sprawą Mnichów Historii (mali, łysi, w pomarańczowych szatkach, nie należy ich lekceważyć) Sam trafia do przeszłości. Ląduje w dawnym Ankh-Morpork, rządzonym przez nie tak skutecznego (to najlepsze słowo) władcę jak obecnie. Rozwój Gildii jest w zarodku, Straż Miejska w powijakach, a miastu zagraża psychopatyczny morderca, przeniesiony wraz z Samem z przyszłości. Szykuje się Rewolucja... Czas by Sam wziął sprawy w swoje ręce (uważając przy tym na pałętającego się wszędzie chłopaczka, w którym odkrywa... samego siebie z lat młodości).

Co o niej sądzę?
Terry nie pisze złych książek. Jedne ma lepsze, drugie gorsze, niektóre cykle zabawniejsze, inne poważniejsze, generalnie jednak nie zawiodłam się na nim ani razu (no dobra, zawiodłam się raz, ale to dlatego że nie lubię Czarownic, wybacz Nianiu Ogg). Cykl o straży jest zdecydowanie moim ulubionym, dlatego z niepokojem czytałam na odwrocie książki o tym, że Sam przenosi się w tak daleką przeszłość. To znaczy, że co? Że gdzie moi ulubieni bohaterowie? I Ankh, znowu takie bez straży... No i najważniejsze: nie ma Vetinariego!

A otóż figa z makiem. Jest i przyszły Patrycjusz, jest Nobby Nobbs i Fred Colon, i cała zgraja innych znanych już nam postaci, którzy w pełni rekompensują nieobecność Marchewy, Cudo Tyłeczka czy Angui. Jest Sam Vimes (w podwójnej, że tak powiem, roli) no i przede wszystkim jest Miasto, które właściwie w którymś momencie staje się dodatkowym bohaterem tej książki. Styl jest, jak zwykle, lekki, pełen raczej cierpkiego humoru, czasem może zbyt pompatyczny jak na Świat Dysku (jednak nie aż tak mroczny jak było to w "Potwornym Regimencie"). Pokazanie Ankh przeszłości okazało się odświeżającym zabiegiem. Fabuła nie jest odkrywcza (z książki na książkę staje się to coraz trudniejsze...), ale nowi bohaterowie (lub ich nowe, odmłodzone twarze), nowe otoczenie i zmyślna intryga sprawiają, że nie nudzimy się wcale.

Dla kogo?
Dla ludzi lubiących się pośmiać i odprężyć. Dla wielbicieli brytyjskiego humoru. Dla tych, którzy z chęcią poczytaliby o problemach współczesnego świata przedstawionych w krzywym zwierciadle, w sposób inteligentny i przenikliwy zarazem. 

Świat Dysku zaczął się pisać kiedy mnie jeszcze nie było na świecie. Ma już wieele tomów, więc zaczęły się pojawiać trudności dotyczące palącej kwestii: od czego zacząć? Generalnie można zacząć od każdej książki. Od Straży Nocnej można zaczynać śmiało, bo rzecz dzieje się w przeszłości i jedyną przyjemność jaką tracimy to obserwowanie znanych z poprzednich tomów postaci w ich młodości. JEDNAKŻE gdyby ktoś chciał zgłębić bardziej problem kolejności czytania książek ze Świata Dysku, to bardzo zachęcam do zapoznania się z tym artykułem. Jest tam wszystko ładnie prosto i przystępnie objaśnione.

Ocena: 10/10 (za pokazanie młodego Patrycjusza)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ja tak nie na temat : wyroznienie blogowe dla Ciebie u mnie :)

Tucha pisze...

mój Rrr ubóstwa Pratchett'a. Czasami jak patrzę gdy on czyta i raz zarazem wybucha śmiechem to obiecuje sobie,że w końcu i ja przeczytam :P
Na razie zajrzałam tylko do książki "Humor i mądrość świata dysku", cytaty powalają! Jestem na tak i pozdrawiam :)

Lili pisze...

2lewastrona - Super! :D

Tucha - Ja na początku przygody z Prachettem (kiedy to było... jeszcze liceum) miałam raczej chłodny stosunek do jego twórczości. Wszyscy się zachwycali, więc czułam się niejako pod presją, żeby też się zachwycać, a to zachwytowi nie sprzyja. No ale potem zupełnie się wkręciłam i nie mogę się doczekać na kolejne tomy. ;)

Prześlij komentarz