Na południe od granicy, na zachód od słońca, HARUKI MURAKAMI

piątek, 17 grudnia 2010

Okazuje się, że w małych ilościach Murakami nie jest taki zły.

O czym jest?
W tym miejscu pragnę podziękować autorowi opisu książki na czwartej okładce, który wyjawił jakieś 3/4 jej treści. (Tak, to był sarkazm.) Nie ma to jak czytać o dylematach bohatera na temat zdrady żony i porzucenia rodziny dla innej kobiety, wiedząc jak to się skończy. Dlatego ostrzegam: nie czytajcie tego blurba!

Historia opowiada o Hajime, który w wieku dwunastu lat zaprzyjaźnił się z chromą Shimamoto i mimo że stracił z nią wkrótce kontakt, nie może jej przez całe życie zapomnieć. Główny bohater opowiada nam o swoim dzieciństwie, pierwszych miłościach, poznaniu swojej przyszłej żony i, rzecz jasna, o ponownym spotkaniu z Shimamoto, kiedy oboje mają już po trzydzieści siedem lat. Okazuje się, że na jednej szali leży całe dotychczasowe życie Hajime - rodzina i dzieci, a na drugiej - fascynacja, pożądanie i miłość.

Co o niej sądzę?
Nie udało mi się ani polubić, ani zrozumieć głównego bohatera, co sprawia, że podczas lektury tej książki czułam głównie irytację. No bo przeczytajcie coś takiego:

Okłamałem Yukiko, powiedziałem sobie. Oczywiście, już przedtem ją okłamywałem, kiedy miewałem romanse z innymi kobietami, ale wtedy nigdy nie miałem poczucia, że ją oszukuję. To były tylko nieszkodliwe skoki w bok. Tym razem postąpiłem źle.

i spróbujcie nie myśleć o tym facecie jako o słabym, usprawiedliwiającym się dupku. Ja nie potrafiłam. 

Denerwowały mnie niemożebnie dwie rzeczy, które są chyba przejawem różnic kulturowych, a mianowicie podejście do dzieciństwa i sytuacja kobiet w Japonii. Mam wrażenie, że dzieciństwo jest w Kraju Kwitnącej Wiśni w jakiś sposób idealizowane, jako ten czas, kiedy człowiek mógł być sobą, bo sztywne reguły społeczne jeszcze go nie obowiązywały. Stąd ta estyma do przyjaciół z dzieciństwa i skłonność do ciągłego analizowania co wówczas zaszło i jakie związki się wtedy miało. Spotkałam się z tym wielokrotnie, nie tylko w tej książce, ale w niej właśnie widać to wyjątkowo wyraźnie. "Zegar uczuciowy" Hajime zatrzymał się, kiedy ten miał dwanaście lat, i dalej już nie ruszył. Nawet jego małżeństwo okazuje się suma sumarum tylko próbą ucieczki przed samotnością. A do mnie to w ogóle nie przemawia! Myślę z czułością o moich dwunastoletnich miłościach, ale helou, żeby odnosić do nich całe moje życie? Absurd.

No i druga sprawa, dla mnie bardzo drażliwa. Kobiety są w tej książce przedstawione jako bierne istoty, nie potrafiące żyć bez mężczyzny, wziąć sprawy we własne ręce, olać głupka i robić swoje. Albo umierają wewnętrznie z powodu zranienia i do końca życia funkcjonują na autopilocie, albo popełniają samobójstwa, albo zachowują się jak niewolnice. No naprawdę. Miałam ochotę nimi wszystkimi potrząsnąć. Czy w Japonii naprawdę nie było (bo książka ma już swoje lata, może teraz sytuacja jest inna) klawych kobietek? Czy żadna z bohaterek nie miała przyjaciółki, która wypowiadałaby we właściwym momencie te jakże potrzebne każdej kobiecie "Olej go! Nie był ciebie wart!"?

Mimo mojej awersji do bohaterów, nie sądzę, że książka była zła. Z powodu poucinanych i niewyjaśnionych wątków czytelnik myśli o niej jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej kartki. (Ja doszłam w końcu do wniosku, być może błędnego, że Izumi zabiła kuzynkę.) Tak naprawdę nie wiemy jak ta historia się kończy i to dodaje jej pewnego smaczku. Styl jest bardzo przejrzysty, prosty, japoński. Podobał mi się. (Mimo że książka była tłumaczona z angielskiego. Hm...) Do Murakamiego miałam cztery podejścia: Norwegian Wood i Przygodę z owcą porzuciłam w połowie, a właśnie Na zachód od granicy... i Po zmierzchu przeczytałam całe, i nawet mi się podobały. Wynika z tego, że jeśli chodzi o mnie, Murakami tak, byle krótki...

Dla kogo?
Może dla ludzi, którzy z Murakamim nie mieli do tej pory dobrych doświadczeń. Książka nie ma dziwnych wątków fantastycznych, opowiada uniwersalną historię miłości i zdrady, więc każdy się w niej jakoś odnajdzie. No i jest na tyle krótka, że nawet niecierpiąc głównego bohatera, da się ją przeżyć. ;) Poza tym dla miłośników wszystkiego co japońskie. Mam wrażenie, że autorowi udało się uchwycić i opisać kawałek japońskiej duszy.

Ocena:
7/10

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

zapowiada się ciekawie, być może przeczytam. w ogóle Haruki Murakami mnie ostatnio ciekawi. :) [http://toocloseforcomfort.blox.pl]

MONIKA SJOHOLM pisze...

To do tej pory jedyna ksiazka tego pisarza, ktora przeczytalam...pamietam, ze podobala mi sie, byla inna, cos w sobie szczegolnego zawierala...ale nie sprawila ze od razu zakupilam inne ksiazki tego autora. Jakos takiej fascynacji nie przezylam

the_book pisze...

Przyznam się Lili, że też mam problem z Murakami. Trochę mnie ten autor irytuję,nie dostrzegam również autentyczności w jego tekstach. Chyba jednak jego pisarstwo nie do końca posiada tę sławetną iskrę bożą. Czytałam "Norwegian Wood" i dla mnie to powieść balansuje trochę na graniczy kiczu. Nagroda Nobla dla niego byłaby chyba pomyłką? Hmmm ...trudna sprawa. Pozdrawiam :)

Lili pisze...

danielle - warto spróbować. :)

Lotto - ja też fascynacji nie przeżyłam. Murakamiego mam na półce tylko jednego - O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. (Jeszcze nie przeczytane!) Powieści wypożyczam. :)

the_book - mam baaardzo podobne odczucia. Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem jego wielką popularność nad Wisłą (a może... jednak rozumiem? może popularność Murakamiego ma coś wspólnego z popularnością tego pana od Samotności w sieci?) Ja uważam, że Nobel mu się zdecydowanie nie należy...

Prześlij komentarz