Obserwacje, JANE HARRIS

piątek, 12 listopada 2010

Prowincjonalna epoka wiktoriańska.


O czym jest?
Poznajemy Bessy Bucklay, Irlandkę, która przybyła do Szkocji szukać szczęścia. Ale jest rok 1863 i o szczęście dla biednej, niewykształconej dziewczyny niełatwo. Ale ale! Bessy udaje się zdobyć miłą posadkę służącej w dworku średnio sytuowanej rodziny. Męża długimi tygodniami nie ma w domu, więc Bessy zostaje właściwie sam na sam z milady Arabellą. A milady jest trochę zwichrowana - wydaje służącej dziwne polecenia, ma jakieś wahania nastrojów. Bessy, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, odkrywa tajemnicę Arabelli, kiedy bezczelnie grzebie jej w papierach. No i wtedy dopiero się zaczyna.


Co o niej sądzę?
Ta książka ma to coś. Forma jest niezwykła. Narratorką jest Bessy i od początku wiadomo, że nie snuje ona jakiś tam wspomnień, ale spisuje je dla kogoś konkretnego (a mianowicie dla Szanownych Dżentelmenów - kim są okaże się pod koniec). Styl z początku jest dość toporny i przez to zabawny, widać, że Bessy nie opanowała jeszcze sztuki pisarskiej. Potem jej styl w świetny sposób ewaluuje. Wymieszanie lekkiego tonu z poważnymi problemami było świetnym zabiegiem. Bohaterka opowiada nam o swoim dzieciństwie, o relacjach z matką, i to w taki sposób, że czytelnik zaczyna śmiać się z jakiegoś jej nieporadnego opisu, a potem nagle śmiech zamiera na ustach. Bo życie w wiktoriańskiej Anglii dla wielu naprawdę nie było łatwe.

Obserwacje to pastisz gotyckiej powieści dziewiętnastowiecznej. Pastisz - ale nie parodia. Mamy więc dom zagubiony wśród pól, tajemniczą śmierć, niewyjaśnione zjawiska. Tylko wielkiej miłości nie ma... choć może i jest, ale nie taka, jakbyśmy się mogli spodziewać. Fabuła rozwija się w niespodziewaną stronę. Mogłam co prawda dostrzec elementy zapożyczone np. z Dziwnych losów Jane Eyre, ale były one tak wywrócone, tak poprzekręcane, że zyskiwały zupełnie nowe znaczenie.

Dla kogo?
Dla tych, którzy lubią wiktoriańskie klimaty. I książki z zagadką w środku. Na jesienne wieczory ta powieść jest jak znalazł.

Ocena:
8/10

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

tez mi sie bardzo podobala, już od okładki :))
wiktoriańskie klimaty to jest cos co lubię BARDZO

Lili pisze...

Ha, mnie naszła ostatnio chrapka na te czasy, czego ilustracją może być znajdujący się niżej stosik. Chyba tylko książka Wegnera nie ma NICZEGO wspólnego z dziewiętnastym wiekiem... ;)

Prześlij komentarz